Łatwa nauka angielskiego – trzy mity, przez które tracisz motywację
Czy wiesz, że dorosłego nie da się zmotywować do nauki? Brzmi pesymistycznie? Wcale nie: dorosłego nie można do nauki zmotywować, ale można mu pomóc motywację odnaleźć i utrzymać. Niestety oznacza to również, że można sprawić, że ją straci, a jednym z najskuteczniejszych sposobów, żeby to zrobić, jest upowszechnianie fałszywych przekonań na temat nauki, które albo przedstawiają ja w zbyt wyidealizowanych, albo zbyt pesymistycznych barwach. Jednym z tych mitów jest łatwa nauka angielskiego.
Mit numer 1: łatwa nauka angielskiego
Niektóre szkoły językowe i firmy oferujące kusy do nauki własnej prześcigają się w obietnicach, że oto one opracowały tę jedną, jedyną metodę, dzięki której nauczysz się języka szybko i bezboleśnie. Pewnie kojarzysz reklamę okularów, które rzekomo gwarantują skuteczną naukę w stanie głębokiego relaksu? Gdyby ta metoda była rzeczywiście tak skuteczna, jak obiecują materiały promocyjne, ja i tysiące innych lektorów angielskiego już dawno nie mielibyśmy pracy.
Jaka jest prawda?
Po pierwsze, nie ma jednej uniwersalnej metody nauki języka, która sprawdzi się u każdego i w każdej sytuacji. Po drugie, nauka języka to długi proces, który wymaga zaangażowania, pracy i wytrwałości. Tego oczywiście reklama ci nie powie, bo kto chciałby się męczyć latami?
Jeśli uwierzysz w mit o nauce języka bez wysiłku, zderzenie z przykrą rzeczywistością jest nieuniknione. W przypadku jednych nastąpi ono, kiedy odkryją, że wymowa angielska ma z naszą niewiele wspólnego i dlatego jest dla Polaków trudna, w przypadku innych pierwszą nieprzyjemną niespodzianką będzie Present Perfect. Jedno jest pewne – prędzej czy później okaże się, że w nauce języka bywa mocno pod górę.
Co się wtedy dzieje? Motywacja pikuje i zazwyczaj porzucasz naukę, czasami po raz kolejny.
Oczywiście nie jest też prawdą, że nauka angielskiego to tylko krew, pot i łzy. Jeśli podejść do niej mądrze i realistycznie, może być bardzo satysfakcjonującym doświadczeniem.
Mit numer 2: w angielskim jest naście czasów
Różne publikacje podają różne liczby. Najwyższa, jaką widziałam, to bodajże dwadzieścia cztery. Nic dziwnego, że osoba na początku nauki jest przerażona i dochodzi do wniosku, że tylu czasów nigdy nie opanuje.
Tymczasem w angielskim czasy są… dwa. Teraźniejszy i przeszły. Prawda, że brzmi lepiej niż dwadzieścia cztery czy nawet kilkanaście?
A co z przyszłym? Angielski ma oczywiście różne konstrukcje, które służą do wyrażania przyszłości, ale nie ma czasu przyszłego w sensie morfologicznym. Mówiąc prościej, czasownik angielski nie odmienia się w czasie przyszłym. Jeśli wezmę polski czasownik być, żeby mówić o sobie, mam do dyspozycji formę czasu teraźniejszego jestem, przeszłego – byłam i przyszłego – będę. Po angielsku mam do dyspozycji odpowiednio am, was i… No właśnie.
Dwa czasy – cztery wariacje
A co z Present Simple, Present Perfect, Past Perfect Continuous i innymi? To, co następuje po słowie present czy past to określenie aspektu. Aspekt to sposób mówienia o tym, jak coś się dzieje. W angielskim mamy dwa czasy, a każdy z nich występuje w czterech aspektach:
- Present: simple, continuous, perfect, perfect continuous;
- Past: simple, continuous, perfect, perfect continuous.
Spójrzmy na te dwa zdania w czasie teraźniejszym:
- Whenever I go to London, I stay at the same bed and breakfast. (Aspekt simple wyraża sytuację, która się powtarza.)
- I’m staying at a lovely hotel in the city centre. (Aspekt continuous – wyraża sytuację tymczasową.)
Czy ktoś tych wszystkich czasów używa?
Innym mitem związanym z czasami w angielskim jest ten, że co prawda jest ich kilkanaście (czy też więcej), ale przecież i tak nikt ich aż tylu nie używa.
Jeśli by tak było, to w takim razie skąd się wzięły? Język nie znosi próżni – nikt przecież nie wymyślił tych konstrukcji i nie powkładał do podręczników do nauki angielskiego, żeby uprzykrzyć uczniom życie. Jeśli jakaś struktura w angielskim istnieje, to znaczy, że ktoś w jakimś kontekście jej używa. Inna sprawa, że niektórych używa się rzadziej, innych bardzo rzadko, więc nauczysz się ich dopiero po osiągnięciu odpowiedniego stopnia zaawansowania. Nie potrzebujesz ich wszystkich na poziomie A2, B1 czy nawet B2.
Mit numer 3: należy uczyć się regularnie
Od razu zaznaczę, że nie chcę cię namówić do porzucenia lekcji, na które uczęszczasz, czy samodzielnych ćwiczeń między zajęciami. Chcę cię namówić do eksperymentowania i i urozmaicania sobie nauki, ponieważ mało co zabija przyjemność z poznawania języka obcego tak skutecznie jak rutyna.
Nie musisz uczyć się godzinę dziennie o stałej porze. Jednego dnia może to być dwadzieścia minut, innego dwie godziny, a trzeciego (byle nie za często) wcale. Ważne, żeby mieć z językiem stały kontakt.
Szukaj też sposobów nauki, które będą dla ciebie motywujące i przyjemne. Jak mówi angielskie przysłowie, variety is the spice of life. „Przyprawiaj” sobie naukę aplikacjami, słuchaniem piosenek, czy oglądaniem filmów. Możliwości jest ogrom – z pewnością znajdziesz te, które odpowiadają ci najbardziej.
Jakie jeszcze przekonania i nawyki myślowe sprawiają, że tracimy zapał do nauki? Sprawdź w tym wpisie.
2 thoughts on “ŁATWA NAUKA ANGIELSKIEGO – TRZY MITY, PRZEZ KTÓRE TRACISZ MOTYWACJĘ”